Rebiya Kadeer ? relacja po masakrze w Gulji, 5 lutego 1997 r.

AI Index: ASA 17/007/2007
Do Gulji przyjechałam rano, 7 lub 8 lutego. Zatrzymałam się u mojego ujgurskiego przyjaciela. Po południu udaliśmy się do domu innej ujgurskiej rodziny. Kilka dni wcześniej ich dwaj synowie zostali zabici podczas ataku chińskiego wojska na pokojową demonstrację w Gulji, natomiast córka została aresztowana i nie wiadomo, co się z nią dzieje. Małżeństwo było blade i roztrzęsione. Kiedy chciałam z nimi porozmawiać, do domu wpadła policja z okręgu Ili, oficerowie i żołnierze. Żołnierze wyciągnęli małżeństwo za włosy, dotkliwie ich przy tym kopiąc. Najwyższy stopniem oficer kazał mi położyć ręce na głowie i odwrócić się do ściany, mówiąc -Jeśli będziesz stawiać opór, wołać lub krzyczeć, zastrzelimy cię-. Nie było wątpliwości, że dowodził on, a nie policja, która stała obok bojąc się odezwać. Zmusili mnie, żebym rozebrała się do naga i przeszukali moje ubranie.
Nic nie znaleźli. Kazali mi się ubrać i zawieźli na komisariat policji na przesłuchanie. Komendant policji przestrzegł mnie, abym nie odwiedzała więcej nikogo i jak najszybciej opuściła miasto. Powiedział, że mogę się przyczynić do śmierci wszystkich, których odwiedziłam i którzy przekazali mi jakiekolwiek informacje, a nawet do własnej śmierci, gdyby stało się coś strasznego. Następnie pozwolono mi opuścić komisariat. Mimo wszystko postanowiłam zostać w mieście i zebrać więcej informacji.
Po tym jak wyszłam z komisariatu, ktoś upuścił mi pod nogi karteczkę z napisem -Idź do Yengi Hayat-. Gdy tam dotarłam zobaczyłam duży budynek. Wszystkie drzwi były otwarte, na stole leżało jedzenie, ale w domu nie było nikogo. Zapukałam do domu obok, ale nikt nie otworzył. Spróbowałam w kolejnym. Otworzył mi chiński muzułmanin, doskonale mówiący po ujgursku. Zapytałam go, co się stało z mieszkańcami sąsiedniego domu. Odpowiedział, że zostali zabici podczas demonstracji. Dodał, że byli bardzo miłymi sąsiadami. Kiedy zapytałam, ilu ludzi mieszkało w tym domu, nie chciał odpowiedzieć. Powiedział, że wiele osób z sąsiedztwa zostało zabitych i zabranych przez wojsko.
Poprosiłam go, by skierował mnie do domu jakiejś ujgurskiej rodziny w okolicy, ale odparł, że większość Ujgurów bałaby się mnie wpuścić. Za to wskazał mi dom pewnej uzbeckiej rodziny. Drzwi otworzyła 60-letnia kobieta. Mimo obaw, że ktoś może mnie śledzić, zaprosiła mnie na herbatę i zaczęła opowiadać o demonstracji i jej stłumieniu. Powiedziała, że widziała wiele wojskowych ciężarówek wyładowanych po brzegi ciałami Ujgurów lub rannymi, jadących w kierunku więzienia Yengi Hayat, ale nie widziała, żeby ktokolwiek wracał. Stwierdziła z całą pewnością, że do więzienia zabrano prawie tysiąc Ujgurów, chociaż może ono pomieścić tylko 500 więźniów. Widziała też jak z więzienia wyjeżdżały ciężarówki wiozące ziemię. Wiele osób, z którymi rozmawiałam, również było tego świadkiem. Podejrzewali, że pod ziemią ukryto ciała zabitych i wywożono je, by się ich pozbyć.
Następnie odwiedziłam człowieka nazwiskiem Abdushukur Hajim, który nie uczestniczył w demonstracji, ale był świadkiem zabójstw dokonywanych przez chińskie wojsko. Kiedy byłam u niego w domu pojawiła się policja i aresztowała mnie po raz drugi. Znów trafiłam na komisariat. Dowiedziałam się później, że ów człowiek także został aresztowany i skazany na dwa lata więzieniu za przekazywanie mi -tajemnic państwowych-. W więzieniu przeszedł załamanie psychiczne.
Mimo ponownego aresztowania i ostrzeżeń policji nie opuściłam miasta. Po prostu czułam, że mam obowiązek być świadkiem tych wydarzeń i zbierać informacje. W końcu zatrzymano mnie po raz trzeci. Kiedy przyjechałam na komisariat, powiedziano mi: -Powtarzaliśmy, by pani wyjechała, ale pani ciągle tu jest. Jeśli tak bardzo interesuje panią, co się tu stało, proszę obejrzeć ten film.-
Następnie pokazano mi materiał filmowy nakręcony podczas tłumienia demonstracji przez wojsko w Gulji kilka dni wcześniej. Myślę, ze chcieli mnie zastraszyć i zmusić do milczenia. Obejrzałam ten materiał razem z kilkoma innymi osobami obecnymi w komisariacie, w tym z komendantem. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego okrucieństwa i jest mi trudno w odpowiedni sposób opisać przerażające sceny z nagrania. Na jednym z ujęć dziesiątki wojskowych psów atakowały protestujących, wśród których były kobiety i dzieci, gryząc i rzucając się na nich. Żołnierze Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej bili demonstrantów pałkami, uderzając ich po nogach, dopóki ci nie upadli. Ci, którzy znaleźli się na ziemi, żywi czy martwi, byli ciągnięci do dziesiątek wojskowych ciężarówek i wrzucani na nie.
Na innym ujęciu widać młodą ujgurską dziewczynę krzyczącą -Semetjan!- i biegnącą do zakrwawionego młodego mężczyzny ciągniętego przez żołnierza do ciężarówki. Inny żołnierz przewraca ją i zabija, a następnie ciągnie za włosy do tej samej ciężarówki, do której wrzucono mężczyznę. Inna część filmu pokazuje, jak strzelano do grupy 5-6 letnich dzieci ujgurskich, które stały z kobietą trzymającą na ręku niemowlę. Wszystkie zginęły. Nie było widać skąd padły strzały, czy z dachu budynku, czy ciężarówki. Na ulicy stały czołgi. Można było rozróżnić trzy grupy żołnierzy ChALW: jedni mieli hełmy, tarcze i pałki, inni broń automatyczną, a jeszcze inni karabiny z bagnetami. Słuchać było, jak żołnierze krzyczeli -Zabić ich! Zabić ich!-. Usłyszałam jak jeden z oficerów powiedział do żołnierza: -To Ujgur czy Chińczyk- Nie ruszać Chińczyków, zabić Ujgurów.-
Po obejrzeniu filmu zdałam sobie sprawę, że zrobiłam wszystko, co mogłam. Zobaczyłam wystarczająco dużo. Z Gulji wyruszyłam do Urumczi. Na lotnisku w Gulji zostałam rozebrana i przeszukana przez agentów chińskiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Skonfiskowali mi wszystkie rzeczy osobiste, łącznie z ubraniami i bagażem. Dali mi nowe ubranie i odprowadzili do samolotu.
Około 10 dni po moim powrocie do Urumczi w moim biurze pojawiła się kobieta i dwóch młodych mężczyzn z Gulji. Powiedzieli, że nie brali udziału w demonstracji, ale ponieważ chińskie władze aresztują przypadkowych Ujgurów, nawet tych, którzy nie uczestniczyli w protestach, postanowili uciec do Urumczi. Jeden z mężczyzn powiedział, że jego ojciec należy do partii komunistycznej, ale mimo to nie czuje się bezpiecznie. Kobieta ze łzami w oczach opowiadała jak chińscy żołnierze strzelali do grupy Ujgurów żegnających swoich krewnych przewożonych ciężarówkami przez ulice miasta na miejsce egzekucji. Pewna matka w desperacji krzyknęła do swojego syna na ciężarówce i uniosła ręce. Żołnierze z dachu budynku zaczęli strzelać z broni maszynowej i zabili 5-6 Ujgurów znajdujących się obok. Stojący w pobliżu Rosjanie, widząc, co się stało, krzyczeli -Faszyści! Faszyści!-.
Podczas pobytu w Gulji odwiedziłam około 30 ujgurskich rodzin i spotkałam się prawie z setką osób. Czułam ból rodzin, które straciły synów i córki podczas tłumienia przez wojsko pokojowej demonstracji. Trzykrotnie mnie aresztowano i grożono mi. Ponieważ na własnej skórze doświadczyłam represji ze strony chińskiego wojska i policji, jestem w stanie zrozumieć powagę sytuacji.
Zabieram głos, ponieważ chcę, by przetrwała pamięć o tych, którzy stracili życie w Gulji i by władze chińskie zostały pociągnięte do odpowiedzialności.
Tłumaczenie: Iwona Bajurko