Rok po tragedii uchodźcy wciąż toną

Wstrząsające relacje ocalałych uchodźców (poniżej).
Od początku tego roku na Morzu Śródziemnym zginęło kolejnych 2500 osób. Raport Życie zabrane przez fale: uchodźcy i migranci na Morzu Śródziemnym w niebezpieczeństwie podsumowuje badania prowadzone we Włoszech i na Malcie, włącznie z obserwacją operacji ratowniczych z pokładu statku włoskiej marynarki wojennej. Świadectwa osób, które przeżyły zatonięcia, pokazują koszmar, przez jaki przechodzą ludzie uciekający przez wojną, prześladowaniami czy ubóstwem – próbujący szukać schronienia w Europie.
Od czasu dwóch tragedii z 3 i 11 października 2013 roku, które łącznie pochłonęły życie 500 osób, Włochy rozpoczęły ogromną operację poszukiwawczo-ratowniczą “Mare Nostrum” (“Nasze Morze”). Jednak państwa unijne nie zaoferowały im wsparcia. Dopiero we wrześniu tego roku ogłoszono rozpoczęcie koordynowanej na poziomie europejskim operacji Frontexu Triton, która docelowo ma zastąpić “Mare Nostrum”.
Najnowszy raport Amnesty International pokazuje jednak zasadniczą słabość wysiłków ratowniczych – jest to bowiem bardziej radzenie sobie z symptomami a nie rozwiązywanie kwestii uchodźców, którzy nie mają możliwości legalnego i bezpiecznego dotarcia do Europy. Żeby powstrzymać ich przed narażaniem życia na morzu, państwa europejskie powinny prowadzić programy dobrowolnych przesiedleń, oferować wizy humanitarne dla osób, którym należy się ochrona międzynarodowa, czy umożliwiać na większą skalę łączenie rodzin. Niezbędna jest również reforma systemu dublińskiego i solidarny podział odpowiedzialności za uchodźców, by państwa leżące na granicach zewnętrznych UE nie musiały same radzić sobie z napływem dużej liczby osób. Najlepiej pokazuje to przykład Malty, która stara się unikać prowadzenia operacji ratowniczych, ponieważ nie ma możliwości przyjmowania uchodźców i migrantów ze względu na swoje niewielkie terytorium.
– Unia Europejska buduje coraz wyższe mury na swoich granicach, a uchodźcy i migranci coraz częściej wybierają przeprawę przez morze w desperackiej próbie dotarcia do Europy. Wystawieni na pastwę przemytników, którzy dają im nieprzystosowane do żeglugi łodzie, migranci dryfują między nadzieją a rozpaczą, życiem a śmiercią – mówi Weronika Rokicka, koordynatorka kampanii Amnesty International Polska.
Konflikty na Bliskim Wschodzie i w Afryce zmusiły kolejne setki osób do ucieczki i poszukiwania schronienia. Coraz więcej ucieka z ogarniętej wojną domową Libii. Od początku 2014 roku 130 tysięcy osób dotarło drogą morską do Europy. To w większości ludzie uratowani przez włoską marynarkę w ramach operacji “Mare Nostrum”.
Wypowiedzi syryjskich uchodźców, ocalałych z zatonięć, z którymi rozmawiali badacze Amnesty International:
Doktor Wahid, Syria, przeżył zatonięcie łodzi 11 października 2013 roku. Na łodzi był z żoną i czterema córkami w wieku od 2 do 10 lat:
“Wojna w Syrii nasilała się i było coraz więcej napięć na tle etnicznym. W dzielnicy, w której mieszkałem w Libii, wszyscy wiedzieli, że jestem Kurdem. Zacząłem otrzymywać groźby. Nawet bezpośrednie groźby, że jeśli zostanę, to pożałuję. Mówiono, że wspieram reżim, bo zamiast z nim walczyć, mieszkam w Libii. Nie popierałem reżimu, nie popierałem też radykałów islamskich. Wiedziałem, że muszę uciekać z Libii. Próbowałem najpierw do Egiptu, aplikowałem też o wizę do Tunezji i do Malty, ale wnioski zostały odrzucone. Morze wydawało się jedyną szansą. Chciałem ratować żonę, córki i siebie.
Ludzie na łodzi to byli głównie Syryjczycy. Razem 450-500 osób. Około 40 lekarzy z rodzinami. Po kilku godzinach drogi podpłynęła do nas łódź z Libijczykami. To mogli być strażnicy graniczni lub piraci. Strzelali w powietrze. Podpłynęli bliżej i około 2. w nocy zaczęli strzelać w stronę naszej łodzi. 3 osoby zostały ranne, łódź była uszkodzona. Zostawili nas, a w łodzi było coraz więcej wody. Staraliśmy się ją wypompowywać. Do południa pompy, które mieliśmy, działały, potem przestały.
Kiedy łódź zatonęła, nie wiem, jak udało mi się wypłynąć na powierzchnię. Kiedy wypłynąłem, zobaczyłem, że fale odepchnęły mnie jakieś 500-600 metrów od łodzi i wciąż się oddalam. Przez dwie godziny dryfowałem. Potem zaczęli nas ratować. Najpierw dzieci. Nie wiedziałem, gdzie jest moja rodzina. Ktoś na łodzi ratunkowej powiedział mi, że widział moją żonę żywą, że ją uratowano. Zapytałem, czy widział moje córki, powiedział, że nie.
Statek maltański szukał ludzi do 3. nad ranem. Zasnąłem na pokładzie i obudziłem się na Malcie. Szukałem żony, okazało się, że przeżyła i jest we Włoszech. Na Malcie od razu przekazałem wszystkie informacje o moich córkach Czerwonemu Krzyżowi. Moja żona szuka ich we Włoszech, ale bez rezultatu. Wciąż pytamy o nasze dzieci, ale nie ma żadnych informacji. Wciąż mamy nadzieję, że się znajdą. Teraz wszystko, czego pragniemy, to je odszukać. Żywe lub martwe.”
Mahmud, 28 lat, w Syrii był trenerem koszykówki:
“Zanim łódź zatonęła, znajomy, którego poznałem w Zuwarze, dał mi kawałek pasa ratunkowego, ponieważ nie potrafiłem pływać. Dzięki niemu dryfowałem na wodzie i przeżyłem. Po tym jak łódź zatonęła widziałem ciała dzieci i kobiet unoszące się na wodzie. Nie mogłem nikomu pomóc. To było ciężkie. Za każdym razem kiedy sobie to przypominam, kręci mi się w głowie.”
Samir, 25 lat, w Syrii zajmował się wyrabianiem serów:
“Kiedy łódź zatonęła, wypiłem tyle wody, że do dziś czuję ją w gardle. Potem powtarzałem lekarzowi w więzieniu, że coś musi być w moich płucach, w moim gardle? Na łodzi byłem z przyjacielem, który podróżował z żoną i dwójką dzieci. Wszyscy utonęli.”
Ibrahim, 28 lat, rolnik. Opuścił dom w listopadzie 2011 roku. Przebył drogę z Syrii do Jordanii, następnie Egiptu, Libii i przez morze na Maltę:
“Kiedy tonęliśmy, wszyscy starali się opuścić łódź. Ludzie w kamizelkach ratunkowych byli uwięzieni, ponieważ łódź ciągnęła ich w dół, a kamizelki w górę. Podczas zatonięcia uderzył mnie ciężki kabel i zostałem pchnięty głęboko do wody. Kiedy wydostałem się na powierzchnię, widziałem, że łódź już zatonęła.
Potem szukałem swoich przyjaciół. Gdzie jest Yahya, gdzie jest Omar, powtarzałem. Znalazłem Omara, zapytałem, gdzie jest Yahya. Nie wiedział. Nie mogłem już dłużej pływać. Staraliśmy się pomóc sobie, bo już nie mogliśmy pomóc innym. Wielu zatonęło razem z łodzią. Nie chcę powiedzieć, że nienawidzę Malty, ale nie mogę patrzeć na morze. Ono zabrało mojego przyjaciela. Być może zabrało też moją duszę, mój umysł. Nie mogę już na nie patrzeć.”