Rumunia: Tysiące osób ofiarami przymusowych wysiedleń

Raport Zepchnięci na margines: pięć opowieści o przymusowych wysiedleniach Romów w Rumunii przedstawia doświadczenia osób wyrzuconych ze swoich domów, dzielnic i społeczności na obrzeża miast.

Raport opisuje życie pięciu osób z trzech rumuńskich miast po zmuszeniu ich do opuszczenia domów. Przedstawia także opór tych ludzi przed przesiedleniem. Dobitnie pokazuje, jak bolesna jest utrata domu i środków do życia, odcięcie od kręgów społecznych, stygmatyzacja, trudności w dostępie do edukacji lub opieki medycznej oraz trauma wynikająca z samego wysiedlenia.

– W Rumunii XXI wieku jesteśmy świadkami celowego usuwania ze społeczeństwa osób najbardziej narażonych na wykluczenie, żyjących poniżej lub na granicy ubóstwa i cierpiących z powodu nieodpowiednich warunków mieszkaniowych. Obecne prawo mieszkaniowe w Rumunii nie spełnia międzynarodowych standardów. Głównym problemem jest niezapewnienie prawa do odpowiednich warunków mieszkalnych wszystkim obywatelom i brak zakazu przymusowych wysiedleń – mówi Weronika Rokicka, koordynatorka kampanii Amnesty International. – Luki w prawie zezwalają władzom lokalnym na całkowitą likwidację funkcjonujących od dawna romskich społeczności i na przeniesienie ich do mieszkań o nieodpowiednich warunkach, z dala od reszty ludności. Tłumaczone jest to "rewitalizacją ubogich dzielnic" i "rozwojem". Tego typu przesiedlenia często doprowadzają do jeszcze większej marginalizacji i biedy. Są także sprzeczne z rządową polityką walki z wykluczeniem społecznym Romów i innych narażonych na nie grup społecznych.

Claudia Greta obecnie ma prawie trzydzieści lat. Mieszkała na ulicy Coastei w Klużu-Napoce, mieście na zachodzie Rumunii, do 2010 roku, gdy władze miejskie przymusowo wysiedliły wszystkich mieszkańców okolicy. Mieszkańców przeniesiono do Pata Rât na obrzeżach miasta – miejsca znanego z wysypiska śmieci i dawnego składu odpadów chemicznych. Niektórym rodzinom w ogóle nie zapewniono lokali zastępczych.

W przypadku Claudii oznaczało to, że przez pięć miesięcy musiała dzielić mały pokój przyznany jej rodzinie z rodzicami oraz rodziną brata – łącznie z 11 osobami, ponieważ byli bezdomni. – Kazali nam żyć przy śmietniku, jakbyśmy sami też byli śmieciami… Oni [ludzie w Klużu] nie są świadomi… tego gdzie i jak żyjemy, że ciśniemy się w jednym pokoju, myjemy się w nim, jemy, odrabiamy pracę domową, wszystko w nim robimy – mówi Claudia.

Rodica była jedną z około 500 osób, które w 2012 roku oparły się eksmisji z Craicy, osiedla w północno-zachodniej części Baia Mare. Miasto przymusowo wysiedliło połowę osiedla, zburzyło domy i przesiedliło mieszkańców na skraj miasta, do budynków należących do dawnej fabryki metalurgicznej CUPROM.

Po pojawieniu się informacji, że domy w Craicy zostaną zburzone, Rodica sama wybrała się zobaczyć lokale zastępcze w CUPROM-ie. – Były tam szafy z żelaza i mnóstwo słoików… oznaczonych jako "niebezpieczne". Otworzyłam jeden i zaczęły mnie palić oczy i usta, nie mogłam oddychać. W środku było pełno chemikaliów… I to dlatego [wymyśliłam nazwę] obóz śmierci.

Rodziny przeniesione do CUPROM-u otrzymały jeden lub dwa pokoje bez ogrzewania i z kiepską izolacją. Obiekty sanitarne były dzielone z innymi mieszkańcami na piętrze. Budynki nie zostały dostosowane do celów mieszkalnych i jeden z nich – dawne laboratorium obróbki chemicznej _ nadal zawierał chemiczne substancje.

Dusia była trzykrotnie w swoim życiu przymusowo wysiedlana. Ostatni raz w sierpniu 2012 roku, kiedy lokalne władze w Piatra Neamt, mieście na północnym-wschodzie, wysiedliły 500 Romów z budynków mieszkalnych na ulicy Muncii. Przeniesiono ich wtedy do "mieszkań socjalnych" o nieodpowiednich warunkach na osiedlu Valeni 2 – poza miastem. Od centrum miasta dzieli je 7 km pól i rzeka. Teraz do najbliższego przystanku autobusowego Dusia musi iść około kilometra błotnistą, nieoświetloną drogą.

– Czy na naszym miejscu [nie wolelibyście] mieć elektryczności, drogi, autobusu i sklepu spożywczego, w którym można kupić chleb? – pyta Dusia. – Nie czulibyście się lepiej, mając trochę światła na zewnątrz [w nocy]? Nie jest tu zbyt bezpiecznie. Niedaleko jest las, a w nim niedźwiedzie, wilki.

– Opowieści Claudii, Rodicy i Dusi – ich wątpliwości, bieda, beznadzieja – są boleśnie znane wielu Romom, których jest w Rumunii obecnie 2 miliony – mówi Weronika Rokicka. – Działania władz lokalnych – a w niektórych przypadkach tuszowany składaniem obietnic brak jakichkolwiek działań – pokazuje, że dyskryminacja wobec Romów doprowadziła do segregacji na szeroką skalę.

Pata Rât w Kluż-Napoce znane jest jako romskie getto miasta. W 2012 roku lokalne władze poinformowały, że zamierzają rozpocząć przesiedlenia przymusowo wysiedlonych osób. Obecnie, w czerwcu 2013 roku, wciąż nie ma szczegółowych planów w tej kwestii i osoby wysiedlone z ulicy Coastei nadal czekają na sprawiedliwość.

Catalin Cherches, burmistrz Baia Mare, wygrał lokalne wybory w 2012 roku dzięki obietnicy zburzenia romskich osiedli w mieście. Połowa największego osiedla Craicy została zniszczona, a ich mieszkańcy przeniesieni do mieszkań o nieodpowiednich warunkach. Ci, którzy stawili opór wysiedleniu, wciąż żyją w strachu, że z dnia na dzień będą musieli się wyprowadzić.

W październiku 2001 roku burmistrz Piatra-Neamt ogłosił zamiar stworzenia romskiego getta w miejscu, gdzie dawniej była kurza ferma. Obecnie, około 12 lat później, można powiedzieć, że plany władz zakończyły się "sukcesem" – wszyscy biedni Romowie zostali przesiedleni z Piatra-Neamt na obrzeża miasta.

– Tego rodzaju działania podejmowane przez lokalne władze są nielegalne i nie do zaakceptowania. Niszczą ludzkie życie i przez nie polityka społeczna włączania Romów staje się bezcelowa. Rząd Rumunii musi natychmiast podjąć kroki w celu zaprzestania łamania prawa. Musi, siłą swojego autorytetu, wymusić na lokalnych władzach obowiązek ochrony, respektowania i egzekwowania prawa do mieszkania wszystkich obywateli i zakończyć przymusowe wysiedlenia – mówi Weronika Rokicka.

Tłum. Agnieszka Kozyra